Rozdział Dziewiąty, czyli uważaj na Malfoya, bo oberwiesz od Blaisa
W końcu zadzwonił tak upragniony przez uczniów ostatni dzwonek.
Hermiona Snape ostrożnie otworzyła drzwi łazienki Jęczącej Marty. Duch siedział na jednym z kibli, zawodząc smętnie melodię Magic Suite By Dumbledoor. Hermiona wyślizgnęła się na korytarz i odetchnęła głęboko. Tata nie będzie zadowolony z faktu, że dziewczyna uciekła z jego lekcji. No cóż, najwyżej zarobię szlaban, pomyślała.
Teraz jednak martwiła się czymś zupełne innym — a mianowicie spotkaniem z jednym superprzystojnym Ślizgonem, Draco Malfoyem. Mieli się spotkać nad jeziorem za mniej niż godzinę. Musiała wymyślić, co ma mu powiedzieć.
Hermiona Snape ostrożnie otworzyła drzwi łazienki Jęczącej Marty. Duch siedział na jednym z kibli, zawodząc smętnie melodię Magic Suite By Dumbledoor. Hermiona wyślizgnęła się na korytarz i odetchnęła głęboko. Tata nie będzie zadowolony z faktu, że dziewczyna uciekła z jego lekcji. No cóż, najwyżej zarobię szlaban, pomyślała.
Teraz jednak martwiła się czymś zupełne innym — a mianowicie spotkaniem z jednym superprzystojnym Ślizgonem, Draco Malfoyem. Mieli się spotkać nad jeziorem za mniej niż godzinę. Musiała wymyślić, co ma mu powiedzieć.
Tymczasem Harry Potter, nadal wstrząśnięty po nieprzyjemnym incydencie z Weasleyem, szedł do Wielkiej Sali. Był już tuż-tuż przy drzwiach, kiedy drogę zagrodził mu pewien ciemnoskóry Ślizgon.
– Cześć, Harruś. Co tam? – zagadnął, uśmiechając się zalotnie.
– Eee... – odparł inteligentnie Harry, poszukując wzrokiem jakiegoś ratunku. Niestety nikt nie zwracał uwagi na biednego Gryfona.
– Wiem, że na mnie lecisz, Pottuś, ale postaraj się odpowiadać bardziej elokwentnie – powiedział, przyglądając się swoim idealnie wypielęgnowanym paznokciom.
Harry zaczął się powoli wycofywać z powrotem, jednak Blaise zbliżał się do niego z niebezpiecznym uśmiechem.
– Potter, nie zgrywaj się. Wiem, że tego chcesz... Przyjdź za godzinę nad jezioro, albo inaczej porozmawiamy – szepnął, po czym wszedł do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic. Harry zrezygnował z obiadu i wrócił do wieży Gryffindoru, aby spokojnie pomyśleć z dala od ślizgońskich osobistości.
– Cześć, Harruś. Co tam? – zagadnął, uśmiechając się zalotnie.
– Eee... – odparł inteligentnie Harry, poszukując wzrokiem jakiegoś ratunku. Niestety nikt nie zwracał uwagi na biednego Gryfona.
– Wiem, że na mnie lecisz, Pottuś, ale postaraj się odpowiadać bardziej elokwentnie – powiedział, przyglądając się swoim idealnie wypielęgnowanym paznokciom.
Harry zaczął się powoli wycofywać z powrotem, jednak Blaise zbliżał się do niego z niebezpiecznym uśmiechem.
– Potter, nie zgrywaj się. Wiem, że tego chcesz... Przyjdź za godzinę nad jezioro, albo inaczej porozmawiamy – szepnął, po czym wszedł do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic. Harry zrezygnował z obiadu i wrócił do wieży Gryffindoru, aby spokojnie pomyśleć z dala od ślizgońskich osobistości.
Severus Snape już od dwudziestu minut przechadzał się nerwowo po swoim gabinecie, przeklinając w myślach Weasleya. Profesor nie sądził, że jego córka może zakochać się w kimś TAKIM. Przecież ten rudy wieprz był obrzydliwy! Podczas każdego posiłku uważnie obserwował Pottera, a co za tym idzie, musiał patrzeć również na Rona. Jego tłuste łapy były ciągle wypełnione jedzeniem. Snape mógłby się założyć, że jego matka ma z nim po prostu przesrane.
Po kilku minutach rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi. Mistrz Eliksirów pospiesznie zasiadł za biurkiem, prosząc do środka niespodziewanego gościa.
Do gabinetu wpakował się Teodor Nott. Zerknął na profesora i zaczerwienił się lekko.
– Pa... Pani profesor Sprout prosi o eliksir na szybszy wzrost roślin – wyjąkał, gapiąc się w podłogę. Snape wwiercał się w niego spojrzeniem, aż w końcu się odezwał.
– O ile wiem profesor Sprout leży w szpitalu, bo pogryzł ją pies Hagrida, więc mi tu nie ściemniaj, Nott – powiedział zimno.
Ślizgon spojrzał na niego z zaskoczeniem.
– Profesor Snape?
– Nie, kuźwa, Helga Haflepaf – warknął czarnowłosy.
– Witaj, pani Helgo – przywitał się grzecznie chłopak, kłaniając się.
– Nott! Nie jestem żadną Helgą! Jestem Snape! Severus Snape, twój ulubiony nauczyciel! Przestań się wygłupiać, bo to nie jest śmieszne! – Severus aż tupnął nogą ze złości jak małe dziecko.
Chłopak zrobił wielkie oczy, które przetarł ze zdziwienia.
– Snape?! Pan jest transwestytystą?! – wykrzyknął na cały zamek.
– Nie, debilu! Po prostu ta mała żmija zrobiła mi numer i umyła mi włosy! A ja zbierałem łój przez czternaście lat! – wrzasnął Snape jeszcze głośniej niż Teodor. – A teraz odjedź!
– Kto pani... Panu wyciął numer? – zainteresował się uczeń.
– WYNOCHA!
Teodor potulnie wyszedł z gabinetu, cichutko zamykając drzwi. Severus opadł na fotel, a nietoperz usiadł mu na ramieniu.
– Spadaj, Edek. Trzeba było mnie uprzedzić o jego wizycie – mruknął i pogrążył się w myślach.
Po kilku minutach rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi. Mistrz Eliksirów pospiesznie zasiadł za biurkiem, prosząc do środka niespodziewanego gościa.
Do gabinetu wpakował się Teodor Nott. Zerknął na profesora i zaczerwienił się lekko.
– Pa... Pani profesor Sprout prosi o eliksir na szybszy wzrost roślin – wyjąkał, gapiąc się w podłogę. Snape wwiercał się w niego spojrzeniem, aż w końcu się odezwał.
– O ile wiem profesor Sprout leży w szpitalu, bo pogryzł ją pies Hagrida, więc mi tu nie ściemniaj, Nott – powiedział zimno.
Ślizgon spojrzał na niego z zaskoczeniem.
– Profesor Snape?
– Nie, kuźwa, Helga Haflepaf – warknął czarnowłosy.
– Witaj, pani Helgo – przywitał się grzecznie chłopak, kłaniając się.
– Nott! Nie jestem żadną Helgą! Jestem Snape! Severus Snape, twój ulubiony nauczyciel! Przestań się wygłupiać, bo to nie jest śmieszne! – Severus aż tupnął nogą ze złości jak małe dziecko.
Chłopak zrobił wielkie oczy, które przetarł ze zdziwienia.
– Snape?! Pan jest transwestytystą?! – wykrzyknął na cały zamek.
– Nie, debilu! Po prostu ta mała żmija zrobiła mi numer i umyła mi włosy! A ja zbierałem łój przez czternaście lat! – wrzasnął Snape jeszcze głośniej niż Teodor. – A teraz odjedź!
– Kto pani... Panu wyciął numer? – zainteresował się uczeń.
– WYNOCHA!
Teodor potulnie wyszedł z gabinetu, cichutko zamykając drzwi. Severus opadł na fotel, a nietoperz usiadł mu na ramieniu.
– Spadaj, Edek. Trzeba było mnie uprzedzić o jego wizycie – mruknął i pogrążył się w myślach.
Godzinę po zakończeniu lekcji Hermiona spędziła w wieży Gryffindoru, odrabiając lekcje. Kiedy postawiła kropkę po ostatnim zdaniu w eseju na transmutację, zdała sobie sprawę, że już powinna biec nad jezioro. Porzuciła pióro i pergamin i pobiegła po sweter. Wciągnęła go przez głowę i wystartowała jak torpeda na błonia.
Malfoy już tam czekał.
– Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział na powitanie.
– No to źle myślałeś – odrzekła Hermiona i ruszyła na spacer brzegiem jeziora. Malfoyowi nie pozostało nic innego, jak iść za nią.
Cisza się przedłużała. W końcu przerwał ją Draco.
– Wolałabyś się utopić sama czy ma ci pomóc?
Hermiona zatrzymała się i spojrzała na niego spode łba.
– Wolałabym, żebyś to TY się utopił – odwarknęła. – Jeśli coś knujesz, to wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho.
Ku jej zdumieniu blondyn uśmiechnął się figarnie.
– Myślisz, Granger, że się ciebie boję? Jeśli tak, to się mylisz. A poza tym nie mam zamiaru cię topić.
– Naprawdę?
– Oczywiście. Wolałbym cię otruć.
– A ja ciebie strzelić Avadą.
– Granger, Avada wyszła już z mody jakiś tydzień temu. Obserwuj trendy, złotko – powiedział, uśmiechając się słodko.
– Po co ja tu w ogóle przyszłam? – spytała sama siebie.
– Żeby mi się oświadczyć.
– No tak, rac... Co?! Malfoy, kpisz czy o drogę pytasz?! – zdenerwowała się Gryfonka. Jej policzki stały się czerwone ze złości i zacisnęła dłonie w pięści.
– Raczej to pierwsze, Granger. Gdybym pytał o drogę to spytałbym raczej...
– Zamknij się! – wrzasnęła i odwróciła się tyłem do niego.
Draco uśmiechnął się w duchu. Fazę pierwszą ma już za sobą. Cichutko, na paluszkach podkradł się do Gryfonki i pchnął ją w stronę wody, jednak Hermiona stała ciągle w miejscu.
– Mówiłeś, że nie masz zamiaru mnie utopić.
– Bo wtedy nie miałem – powiedział zadowolony z siebie blondyn i spróbował jeszcze raz.
– Mogę przynajmniej wiedzieć, dlaczego chcesz mnie zabić?
– Możesz.
– Więc dlaczego?
– Bo jeszcze nic mi nie wyjaśniłaś.
– I wyjaśniać nie zamierzam, fretko.
Draconowe oczy zmniejszyły się do szparek.
– Powtórz to, Granger.
– Fretka – powtórzyła i wywaliła jęzor na całą długość.
Draco nie zamierzał się z nią cackać. Wziął zaskoczoną dziewczynę na ręce i wszedł do wody aż po pas.
– Malfoy, ja się nie boję wody – uśmiechnęła się słodko. Jednak w środku bała się bardzo, ale jej gryfońska duma nie pozwoliła jej tego okazać.
– Widzę, jak się trzęsiesz.
– To z zimna – skłamała dziewczyna.
– Akurat – mruknął Draco, ale wyszedł z wody. – Jescze się z tobą policzę, Granger.
Postawił ją na ziemi i wysuszył ubranie, zanim Hermiona zdążyła na niego spojrzeć.
– Hermiona!
Dziewczyna odwróciła się w stronę głosu. To Harry stał na błoniach i cicho ją zawołał. Zerknęła na Draco. Przyglądał jej się z zainteresowaniem. Odwróciła się do Pottera, który machał do niej. Podeszła do niego.
– Harry, co się stało? – spytała.
– Co to miało znaczyć? – spytał cichutko Potter, zerkając znacząco na Dracona.
– Co konkretnie masz na myśli? – Hermiona próbowała grać na zwłokę.
– To, że przytulałaś się z Malfoyem.
– Nie przytulałam się! – zaprotestowała głośno. O wiele za głośno.
– Przytulała się? Z kim? – spytał Draco, który właśnie do nich podszedł.
– Z tobą! Przed chwilą! – poinformował go zielonooki.
– Co? Nie przytulaliśmy się! – zaprotestował Draco.
– Moje piękne oczy widziały co innego – szatyn bronił swojego zdania.
– Potter, nie chcę cię martwić, ale idzie tu pewien ciemnoskóry Ślizgon – powiedział Draco takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
– Nara! – Harry, nie rozglądając się, pożegnał się i zwiał, gdzie pieprz rośnie.
Draco zaśmiał się cicho.
– Biedny Harry... Nie żebym mu współczuł, ale napalony Blaise może być agresywny. Chodź – powiedział i pociągnął Hermionę w stronę wody.
– Malfoy? – spytała, gdy szli już dookoła jeziora.
– Ja mam imię, Granger. Mów.
– Dobrze, freteczko. Wolałbyś być osłem czy krową?
– Dlaczego pytasz? – spytał podejrzliwie blondyn.
– Muszę poćwiczyć zaklęcia z transmutacji. Pomyślałam, że ty byłbyś idealnym szczurem... Przepraszam, idealną fretką laboratoryjną – powiedziała niewinnie Gryfonka.
– Grabisz sobie, Granger. Przy najbliższej okazji napuszczę na ciebie Milicentę, Pansy i Astorię razem wzięte.
– To twoje psy podwórkowe? – zakpiła.
– Grabisz sobie.
– To zaszczyt dla mnie.
– Jeszcze zobaczymy, czy wieczorem też będziesz taka cwana. Dzisiaj jest impreza w Pokoju Życzeń dla elity Hogwartu.
– Macie chociaż pozwolenie od Dumbledore'a?
– Za radioaktodropsy wszystko kupisz – Malfoy wygłosił swoją mądrość życiową. Na to Hermiona tylko przewróciła oczami. – Oczywiście ty przychodzisz na tą imprezę. Zobaczymy, czy wytrzymasz do rana.
– A kto powiedział, że przyjdę?
– Chyba nie tchórzysz, co, Granger? – Ślizgon uśmiechnął się szyderczo.
– Nie, Malfoy.
Nastała chwila ciszy.
– Skoro dla elity Hogwartu to rozumiem, że Golden Trio też tam ma być?
– Naturalnie. W końcu to niziny wyżyn.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Przynajmniej będzie miała z kim potańczyć. Jednak nie wiedziała, czy ma się obrazić za te niziny wyżyn, czy jednak nie.
– Hermiono, mam propozycję.
Zerknęła na niego podejrzliwie.
– Rozwiń temat.
– Pogramy w Dowolne trzy pytania. Zasad chyba nie muszę tłumaczyć?
Hermiona wahała się przez chwilę, po czym skinęła głową. Draco uśmiechnął się szatańsko.
– Ja zacznę. – Dziewczyna w napięciu czekała na pierwsze pytanie. – Co cię łączy ze Snape'm?
Hermiona aż się zapowietrzyła. No tak, Malfoy nie przepuści żadnej okazji, żeby dopiąć swego. Wzięła głęboki oddech, prosząc o wybawienie.
– No więc... Jak by to zacząć... On... Snape i ja... Severus Snape to mój ojciec – wydusiła w końcu z siebie.
– To Snape ma córkę? Jesteś Hermioną Snape? Nie rozumiem – oświadczył.
– Oczywiście, że nie rozumiesz. Żyjesz w świecie, którego nie rozumiesz – odparła filozoficznie Gryfonka. – I wykorzystałeś swoje trzy pytania – dodała. – Teraz ja. Czy kiedykolwiek żywiłeś do Gryfonów jakiekolwiek inne uczucie niż nienawiść?
– Twoje pytanie jest zbyt złożone. Powtórz to – poprosił blondyn.
– Stanowczo odmawiam rozmawiania z osobami, których iloraz inteligencji jest mniejszy niż 90 – oświadczyła.
– A Wieprzlej?
– Ron to co innego. On ma niedowład mózgu, jest usprawiedliwiony.
Draco już miał odpowiedzieć, kiedy nagle przystanął w pół kroku.
Malfoy już tam czekał.
– Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział na powitanie.
– No to źle myślałeś – odrzekła Hermiona i ruszyła na spacer brzegiem jeziora. Malfoyowi nie pozostało nic innego, jak iść za nią.
Cisza się przedłużała. W końcu przerwał ją Draco.
– Wolałabyś się utopić sama czy ma ci pomóc?
Hermiona zatrzymała się i spojrzała na niego spode łba.
– Wolałabym, żebyś to TY się utopił – odwarknęła. – Jeśli coś knujesz, to wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho.
Ku jej zdumieniu blondyn uśmiechnął się figarnie.
– Myślisz, Granger, że się ciebie boję? Jeśli tak, to się mylisz. A poza tym nie mam zamiaru cię topić.
– Naprawdę?
– Oczywiście. Wolałbym cię otruć.
– A ja ciebie strzelić Avadą.
– Granger, Avada wyszła już z mody jakiś tydzień temu. Obserwuj trendy, złotko – powiedział, uśmiechając się słodko.
– Po co ja tu w ogóle przyszłam? – spytała sama siebie.
– Żeby mi się oświadczyć.
– No tak, rac... Co?! Malfoy, kpisz czy o drogę pytasz?! – zdenerwowała się Gryfonka. Jej policzki stały się czerwone ze złości i zacisnęła dłonie w pięści.
– Raczej to pierwsze, Granger. Gdybym pytał o drogę to spytałbym raczej...
– Zamknij się! – wrzasnęła i odwróciła się tyłem do niego.
Draco uśmiechnął się w duchu. Fazę pierwszą ma już za sobą. Cichutko, na paluszkach podkradł się do Gryfonki i pchnął ją w stronę wody, jednak Hermiona stała ciągle w miejscu.
– Mówiłeś, że nie masz zamiaru mnie utopić.
– Bo wtedy nie miałem – powiedział zadowolony z siebie blondyn i spróbował jeszcze raz.
– Mogę przynajmniej wiedzieć, dlaczego chcesz mnie zabić?
– Możesz.
– Więc dlaczego?
– Bo jeszcze nic mi nie wyjaśniłaś.
– I wyjaśniać nie zamierzam, fretko.
Draconowe oczy zmniejszyły się do szparek.
– Powtórz to, Granger.
– Fretka – powtórzyła i wywaliła jęzor na całą długość.
Draco nie zamierzał się z nią cackać. Wziął zaskoczoną dziewczynę na ręce i wszedł do wody aż po pas.
– Malfoy, ja się nie boję wody – uśmiechnęła się słodko. Jednak w środku bała się bardzo, ale jej gryfońska duma nie pozwoliła jej tego okazać.
– Widzę, jak się trzęsiesz.
– To z zimna – skłamała dziewczyna.
– Akurat – mruknął Draco, ale wyszedł z wody. – Jescze się z tobą policzę, Granger.
Postawił ją na ziemi i wysuszył ubranie, zanim Hermiona zdążyła na niego spojrzeć.
– Hermiona!
Dziewczyna odwróciła się w stronę głosu. To Harry stał na błoniach i cicho ją zawołał. Zerknęła na Draco. Przyglądał jej się z zainteresowaniem. Odwróciła się do Pottera, który machał do niej. Podeszła do niego.
– Harry, co się stało? – spytała.
– Co to miało znaczyć? – spytał cichutko Potter, zerkając znacząco na Dracona.
– Co konkretnie masz na myśli? – Hermiona próbowała grać na zwłokę.
– To, że przytulałaś się z Malfoyem.
– Nie przytulałam się! – zaprotestowała głośno. O wiele za głośno.
– Przytulała się? Z kim? – spytał Draco, który właśnie do nich podszedł.
– Z tobą! Przed chwilą! – poinformował go zielonooki.
– Co? Nie przytulaliśmy się! – zaprotestował Draco.
– Moje piękne oczy widziały co innego – szatyn bronił swojego zdania.
– Potter, nie chcę cię martwić, ale idzie tu pewien ciemnoskóry Ślizgon – powiedział Draco takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
– Nara! – Harry, nie rozglądając się, pożegnał się i zwiał, gdzie pieprz rośnie.
Draco zaśmiał się cicho.
– Biedny Harry... Nie żebym mu współczuł, ale napalony Blaise może być agresywny. Chodź – powiedział i pociągnął Hermionę w stronę wody.
– Malfoy? – spytała, gdy szli już dookoła jeziora.
– Ja mam imię, Granger. Mów.
– Dobrze, freteczko. Wolałbyś być osłem czy krową?
– Dlaczego pytasz? – spytał podejrzliwie blondyn.
– Muszę poćwiczyć zaklęcia z transmutacji. Pomyślałam, że ty byłbyś idealnym szczurem... Przepraszam, idealną fretką laboratoryjną – powiedziała niewinnie Gryfonka.
– Grabisz sobie, Granger. Przy najbliższej okazji napuszczę na ciebie Milicentę, Pansy i Astorię razem wzięte.
– To twoje psy podwórkowe? – zakpiła.
– Grabisz sobie.
– To zaszczyt dla mnie.
– Jeszcze zobaczymy, czy wieczorem też będziesz taka cwana. Dzisiaj jest impreza w Pokoju Życzeń dla elity Hogwartu.
– Macie chociaż pozwolenie od Dumbledore'a?
– Za radioaktodropsy wszystko kupisz – Malfoy wygłosił swoją mądrość życiową. Na to Hermiona tylko przewróciła oczami. – Oczywiście ty przychodzisz na tą imprezę. Zobaczymy, czy wytrzymasz do rana.
– A kto powiedział, że przyjdę?
– Chyba nie tchórzysz, co, Granger? – Ślizgon uśmiechnął się szyderczo.
– Nie, Malfoy.
Nastała chwila ciszy.
– Skoro dla elity Hogwartu to rozumiem, że Golden Trio też tam ma być?
– Naturalnie. W końcu to niziny wyżyn.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Przynajmniej będzie miała z kim potańczyć. Jednak nie wiedziała, czy ma się obrazić za te niziny wyżyn, czy jednak nie.
– Hermiono, mam propozycję.
Zerknęła na niego podejrzliwie.
– Rozwiń temat.
– Pogramy w Dowolne trzy pytania. Zasad chyba nie muszę tłumaczyć?
Hermiona wahała się przez chwilę, po czym skinęła głową. Draco uśmiechnął się szatańsko.
– Ja zacznę. – Dziewczyna w napięciu czekała na pierwsze pytanie. – Co cię łączy ze Snape'm?
Hermiona aż się zapowietrzyła. No tak, Malfoy nie przepuści żadnej okazji, żeby dopiąć swego. Wzięła głęboki oddech, prosząc o wybawienie.
– No więc... Jak by to zacząć... On... Snape i ja... Severus Snape to mój ojciec – wydusiła w końcu z siebie.
– To Snape ma córkę? Jesteś Hermioną Snape? Nie rozumiem – oświadczył.
– Oczywiście, że nie rozumiesz. Żyjesz w świecie, którego nie rozumiesz – odparła filozoficznie Gryfonka. – I wykorzystałeś swoje trzy pytania – dodała. – Teraz ja. Czy kiedykolwiek żywiłeś do Gryfonów jakiekolwiek inne uczucie niż nienawiść?
– Twoje pytanie jest zbyt złożone. Powtórz to – poprosił blondyn.
– Stanowczo odmawiam rozmawiania z osobami, których iloraz inteligencji jest mniejszy niż 90 – oświadczyła.
– A Wieprzlej?
– Ron to co innego. On ma niedowład mózgu, jest usprawiedliwiony.
Draco już miał odpowiedzieć, kiedy nagle przystanął w pół kroku.
E: Ja jestem z tego bardzo zadowolona. A ty, Zuzia?
Z: Tak, Em. Dobrze to napisałyście.
Se: *zdawkowo* Wy wiecie, że Bezgłowe Ciało Akkarina kradnie wam kisiel z herbatki?
Z, E, D: *strach* *spoglądają po sobie* *ulga*
E: Ach, to ten nieudany prototyp... Niech go sobie zje.
Z: Zresztą i tak nie ma go jak wsadzić do buzi. Bo jej nie ma.
E: Zawsze może go sobie wsadzić z drugiej strony.
Z: Z drugiej strony to masz na myśli...
Se: Dziewczynki, to chyba nie najlepsza pora na takie rozmowy. Emi, patrz w kamerę, a nie w tyłek Salazara.
E: Ale on ma taką seksi dupcię...
Sa: Schlebiasz mi, złotko, ale zostaw mnie w spokoju, moja kochana pseudofanko! *zakrywa się rękami jak świętej pamięci Pierwsza Ewa liśćmi*
E: No dobra, dobra... *odwraca się do kamery* Witamy w Hogwarcie, Szkole Magii i Czarodziejstwa...
D: *szept* miałaś mówić o ogłoszeniach...
E: ...a temperatury w zimie nie spadną poniżej cztedziestu stopni Celsjusza. Na Kubie odkryto nowy gatunek Kuby z Jamajki. Coś mówiłaś, Drav? *chwila ciszy* Aaa, o to ci chodziło! A więc razem z Zuzką, jako prese... Prezesowie... Prezeski... Prezeskowie... A wuj wie, jak to się nazywa, do Diabła z tym! Drav&Zuzu Company, spółka bez jakiejkolwiek odpowiedzialności ma zaszczyt... Chce ogłosić, że od tej pory — czyli od teraz, ale że teraz teraz, a nie teraz za chwilę — rozdziały będą się pojawiać w miarę regularnie co tydzień w czwartek. O wszelkich zmianach w harmonogramie Was poinformujemy. Nie wiem, czy wiecie, że Drav założyła sobie fanpage na Fejsbuku.
D: Tak, wiem, fejm ze mnie ;)
E: Nie wtrącaj się, Drav. Tak więc miło by nam było, gdybyście zechcieli go zlajkować, polubić, dać like i udostępnić. Oczywiście zaszła jeszcze jedna droba zmiana – Drav połączyła konto Googe z bloggerem i od tej pory możecie kliknąć tu obok, w prawej kolumnie → jest gadżet ,,Autorzy" czy jak to się nazywa. Można kliknąć Dravelia DSE i wyświetli się Wam mój profil na Googlach. Oczywiście możecie pisać, komentować, prosić, błagać i dawać takie śmieszne znaczki +1. Do Zuzki też możecie pisać (;)). A co się jeszcze tyczy Fejsbuka – zastanawiałam się, czy nie zrobić stronki o tym tym blogu. Tak, tym. W komentarzach piszcie, co o tym sądzicie :) Przez Gmaila lub GaduGadu, Snapchat i Skype można pytać także o mój prywatny profil na Fejsbuku (chodzi tu o Drav). To by było na tyle ogłoszeń parafii hogwarckiej.
Z, E: Pozdrawiamy, Em&Zuzu Company, sp. b.j.o.
Z: Tak, Em. Dobrze to napisałyście.
Se: *zdawkowo* Wy wiecie, że Bezgłowe Ciało Akkarina kradnie wam kisiel z herbatki?
Z, E, D: *strach* *spoglądają po sobie* *ulga*
E: Ach, to ten nieudany prototyp... Niech go sobie zje.
Z: Zresztą i tak nie ma go jak wsadzić do buzi. Bo jej nie ma.
E: Zawsze może go sobie wsadzić z drugiej strony.
Z: Z drugiej strony to masz na myśli...
Se: Dziewczynki, to chyba nie najlepsza pora na takie rozmowy. Emi, patrz w kamerę, a nie w tyłek Salazara.
E: Ale on ma taką seksi dupcię...
Sa: Schlebiasz mi, złotko, ale zostaw mnie w spokoju, moja kochana pseudofanko! *zakrywa się rękami jak świętej pamięci Pierwsza Ewa liśćmi*
E: No dobra, dobra... *odwraca się do kamery* Witamy w Hogwarcie, Szkole Magii i Czarodziejstwa...
D: *szept* miałaś mówić o ogłoszeniach...
E: ...a temperatury w zimie nie spadną poniżej cztedziestu stopni Celsjusza. Na Kubie odkryto nowy gatunek Kuby z Jamajki. Coś mówiłaś, Drav? *chwila ciszy* Aaa, o to ci chodziło! A więc razem z Zuzką, jako prese... Prezesowie... Prezeski... Prezeskowie... A wuj wie, jak to się nazywa, do Diabła z tym! Drav&Zuzu Company, spółka bez jakiejkolwiek odpowiedzialności ma zaszczyt... Chce ogłosić, że od tej pory — czyli od teraz, ale że teraz teraz, a nie teraz za chwilę — rozdziały będą się pojawiać w miarę regularnie co tydzień w czwartek. O wszelkich zmianach w harmonogramie Was poinformujemy. Nie wiem, czy wiecie, że Drav założyła sobie fanpage na Fejsbuku.
D: Tak, wiem, fejm ze mnie ;)
E: Nie wtrącaj się, Drav. Tak więc miło by nam było, gdybyście zechcieli go zlajkować, polubić, dać like i udostępnić. Oczywiście zaszła jeszcze jedna droba zmiana – Drav połączyła konto Googe z bloggerem i od tej pory możecie kliknąć tu obok, w prawej kolumnie → jest gadżet ,,Autorzy" czy jak to się nazywa. Można kliknąć Dravelia DSE i wyświetli się Wam mój profil na Googlach. Oczywiście możecie pisać, komentować, prosić, błagać i dawać takie śmieszne znaczki +1. Do Zuzki też możecie pisać (;)). A co się jeszcze tyczy Fejsbuka – zastanawiałam się, czy nie zrobić stronki o tym tym blogu. Tak, tym. W komentarzach piszcie, co o tym sądzicie :) Przez Gmaila lub GaduGadu, Snapchat i Skype można pytać także o mój prywatny profil na Fejsbuku (chodzi tu o Drav). To by było na tyle ogłoszeń parafii hogwarckiej.
Z, E: Pozdrawiamy, Em&Zuzu Company, sp. b.j.o.
Hejoooo! :3
OdpowiedzUsuńHeh. Rozdział dłuższy niż zwykle, ale za to baaardzo mi się podobał! :D Zaczynam współczuć Harry'emu tej całej sytuacji z Blaise'm. On mu wcale nie daje spokoju (teraz wiem, że to pedał) i chyba szybko to nie nastąpi. O ile pamiętam to Blaise lubi rybki, to niech Harry mu je kupi :3
O jej! Ile tego było! Oczywiście chodzi mi i to Dramione. Ja kocham ich rozmowy! ♡ :* Choć myślałam, że Draco wrzuci Hermionę do wody...
Haha! Rozwaliło mnie zdjęcie z Teletubisiami (nwm, jak to się pisze) i to ostatnie :D
Ech... Jutro do szkoły :/ Idę lulu.
To ja czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! ;***
madziula0909
Glory Gloryt haaaaaaaallllllllllllllllleeeeeeeeeeeelllllllllluuuuuuuuujjjjjjjjjjjjaaaaaaaaaaaachchchchchchchh!!!!
OdpowiedzUsuńKlaniam sie wam wy noski Voldemortowe!!!!!!
psheboski rozdzial. Ale moj komentarz pod nim juz taki nie bedzie bo jak widac nie mam polskiej klawiatury.
Daruujcie mi to zeberki pasiaste....
Spokojnie. Dumby cię przez to nie zgwałci... Teraz. Może innym razem ;)
UsuńRozdział super, ale nie należał do tych najśmieszniejszych... musze przyznać. Ale i tak zajebiście, czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPS Obrazek z Albusem, Voldziem, Molly i Luckiem zajebisty xdddd
D. RBRS
kolejne-pokolenie-hogwartu.blogspot.com