– Panie Potter, byłby mi pan łaskaw wyjaśnić, co pływa w pana kociołku? – warknął Snape, pojawiając się znikąd za Harry'm.
Harry zajrzał do cynowego naczynia i ze zgrozą stwierdził, że w płynie, jak gdyby nigdy nic, pływa sobie mucha.
– To mucha, panie profesorze – powiedział, starając się zachować spokój i nie zwracać uwagi na Zabiniego, który wprost rozbierał go wzrokiem.
– Co to znaczy, panie Potter?
– Mucha to złożony organizm, panie profesorze. Posiada sześć odnóży, parę skrzydeł i... – powiedział Harry i się zaciął, ponieważ poczuł czyjąś rękę na swoim kolanie. Ręka ta przesuwała się coraz wyżej i wyżej...
– Nie chodzi mi o to, Potter. Jeśli mucha pływa w eliksirze czarodzieja, znaczy to, że eliksir ten jest źle przyrządzony – warknął Mistrz Eliksirów.
Harry dyskretnie zerknął na siedzących obok. Była to Hermiona i Neville. Ron gdzieś zniknął, prawdopodobnie był w toalecie, gdzie rzygał kurczakami z McGonagalls, których się nawpierniczał do trzeciej nad ranem.
Ręka dotknęła jego podbrzusza. Harry już nie słuchał nauczyciela. Spojrzał na Hermionę, która miała obie ręce pod stołem i stłumił jęk. Dłoń wdarła się pod jego koszulkę. Tym razem nie potrafił się powstrzymać.
– Hermiona... – jęknął głośno. Znudzona panna Granger spojrzała na niego.
– Co?
– Przestań! – niemal krzyknął Harry.
– Co mam przestać? – zdziwiła się szczerze. Dłoń masowała jego podbrzusze, schodząc coraz niżej...
– Przestań. Przestań! – krzyknął i wyprostował nogę. Poczuł, że coś kopie...
– Aua! – krzyknął ktoś spod stołu. Potter natychmiast zajrzał pod blat i ujrzał rudą czuprynę.
– Ginny! Co ty tu robisz?! - wykrzyknął.
– To nie Ginny, debilu! To ja! – Ronald Weasley wstał, waląc przy tym głową w kant mebla, trzymając się za nos.
Zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, zamarli ze zdumienia.
– Myślałem, że to Hermiona, ale pod stołem wszyscy wyglądacie tak samo... – próbował tłumaczyć się rudy.
Hermiona otworzyła usta z oburzenia. Jak on śmiał...? Wstała z krzesła, przewracając je i podeszła do Rona.
– Ty niewyżyta seksualnie świnio! Jak mogłeś zrobić coś takiego?! – wydarła się i strzeliła mu w pysk (serią pocisków z AK-47).
– Aua! Za co? – Teraz Ron trzymał się już za całą twarz.
– Za twojego przyjaciela! Ty rudy, seksowny zboczeńcu! – krzyknęła i podeszła do drzwi. Wywaliła je kopniakiem z zawiasów i wyleciała, byle dalej od tego miejsca.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał Severus.
– Ona powiedziała: seksowny? – Kiedy Ślizgoni potaknęli, Mistrz Eliksirów złapał się za głowę. – O Salazarze, błagam, nie!
Draco Malfoy spojrzał na niego dziwnie.
– No i cały misterny plan w pizdu poszedł się kochać – powiedział Vincent Crabbe, patrząc na dębowe drzwi za Gryfonką.
Biedny Snape, kręcąc głową, powlekł się do swojego biurka. Już miał zamieszać chochlą w kociołku, kiedy coś pływającego w miksturze zwróciło jego uwagę. Przyjrzał się temu bliżej i westchnął.
– Mucha - eliksir źle uwarzony. Komar - eliksir trujący. Ćma - eliksir stworzony prawidłowo. Mysz - szczęście. Szczur - śmierć.
To coś urządzające w elisirze zawody pływackie wyglądało jak szczur. Przygotowany na najgorsze Snape wyjął to coś i okazało się, że był to...
– Edek, nie śpi się na lekcji – powiedział do swojego pupilka. Nietoperz posłusznie odleciał na swoje miejsce pod sufitem, a Severus zajął się swoim eliksirem, myśląc ciągle o córce.
Harry zajrzał do cynowego naczynia i ze zgrozą stwierdził, że w płynie, jak gdyby nigdy nic, pływa sobie mucha.
– To mucha, panie profesorze – powiedział, starając się zachować spokój i nie zwracać uwagi na Zabiniego, który wprost rozbierał go wzrokiem.
– Co to znaczy, panie Potter?
– Mucha to złożony organizm, panie profesorze. Posiada sześć odnóży, parę skrzydeł i... – powiedział Harry i się zaciął, ponieważ poczuł czyjąś rękę na swoim kolanie. Ręka ta przesuwała się coraz wyżej i wyżej...
– Nie chodzi mi o to, Potter. Jeśli mucha pływa w eliksirze czarodzieja, znaczy to, że eliksir ten jest źle przyrządzony – warknął Mistrz Eliksirów.
Harry dyskretnie zerknął na siedzących obok. Była to Hermiona i Neville. Ron gdzieś zniknął, prawdopodobnie był w toalecie, gdzie rzygał kurczakami z McGonagalls, których się nawpierniczał do trzeciej nad ranem.
Ręka dotknęła jego podbrzusza. Harry już nie słuchał nauczyciela. Spojrzał na Hermionę, która miała obie ręce pod stołem i stłumił jęk. Dłoń wdarła się pod jego koszulkę. Tym razem nie potrafił się powstrzymać.
– Hermiona... – jęknął głośno. Znudzona panna Granger spojrzała na niego.
– Co?
– Przestań! – niemal krzyknął Harry.
– Co mam przestać? – zdziwiła się szczerze. Dłoń masowała jego podbrzusze, schodząc coraz niżej...
– Przestań. Przestań! – krzyknął i wyprostował nogę. Poczuł, że coś kopie...
– Aua! – krzyknął ktoś spod stołu. Potter natychmiast zajrzał pod blat i ujrzał rudą czuprynę.
– Ginny! Co ty tu robisz?! - wykrzyknął.
– To nie Ginny, debilu! To ja! – Ronald Weasley wstał, waląc przy tym głową w kant mebla, trzymając się za nos.
Zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni, zamarli ze zdumienia.
– Myślałem, że to Hermiona, ale pod stołem wszyscy wyglądacie tak samo... – próbował tłumaczyć się rudy.
Hermiona otworzyła usta z oburzenia. Jak on śmiał...? Wstała z krzesła, przewracając je i podeszła do Rona.
– Ty niewyżyta seksualnie świnio! Jak mogłeś zrobić coś takiego?! – wydarła się i strzeliła mu w pysk (serią pocisków z AK-47).
– Aua! Za co? – Teraz Ron trzymał się już za całą twarz.
– Za twojego przyjaciela! Ty rudy, seksowny zboczeńcu! – krzyknęła i podeszła do drzwi. Wywaliła je kopniakiem z zawiasów i wyleciała, byle dalej od tego miejsca.
Nastała chwila ciszy, którą w końcu przerwał Severus.
– Ona powiedziała: seksowny? – Kiedy Ślizgoni potaknęli, Mistrz Eliksirów złapał się za głowę. – O Salazarze, błagam, nie!
Draco Malfoy spojrzał na niego dziwnie.
– No i cały misterny plan w pizdu poszedł się kochać – powiedział Vincent Crabbe, patrząc na dębowe drzwi za Gryfonką.
Biedny Snape, kręcąc głową, powlekł się do swojego biurka. Już miał zamieszać chochlą w kociołku, kiedy coś pływającego w miksturze zwróciło jego uwagę. Przyjrzał się temu bliżej i westchnął.
– Mucha - eliksir źle uwarzony. Komar - eliksir trujący. Ćma - eliksir stworzony prawidłowo. Mysz - szczęście. Szczur - śmierć.
To coś urządzające w elisirze zawody pływackie wyglądało jak szczur. Przygotowany na najgorsze Snape wyjął to coś i okazało się, że był to...
– Edek, nie śpi się na lekcji – powiedział do swojego pupilka. Nietoperz posłusznie odleciał na swoje miejsce pod sufitem, a Severus zajął się swoim eliksirem, myśląc ciągle o córce.
Tymczasem na wysokim krześle, w ciemnym lochu, w podziemiach Azkabanu, na malutkiej wysepce na Morzu Północnym w Europie siedział sam biały Czarny Pan.
– Żyrafki pasiaste, orangutanki zielone, puchate żmijki! Moje wy uszate rybki, milutkie tygryski, witam ja was wszystkich! – zaczął Voldemort.
Narcyza i Bellatrix zaczęły żywo dyskutować o nowej kolekcji ubrań Magnusa Bane'a, wiedząc, że przemówienia Czarnego Pana są długie i zwykle pozbawione sensu. Lucjusz Malfoy ziewnął przeciągle i położył głowę na blat stołu. Evan Rosier, Crabbe Senior, Goyle Senior i Salazar Slytherin zaczęli grać w rozbieranego pokera.
– Moje przystojne szkaradztwa... Zaraz, zaraz... Gdzie jest Glizdek?! – krzyknął Voldemort. Spod jego krzesła dało się słyszeć stłumione krzyki Petera Pettigrew. Czarodziej spojrzał pod siedzenie, ale zastał tam tylko stałego lokatora — Nagini.
– Nagini, czy wiesz może, gdzie jest Peter? – spytał węża.
Nagini postanowiła udawać głupią i z niewinną miną pokręciła łbem.
– Nie wiesz?
Z jej brzucha wydostał się kolejny wrzask mężczyzny.
– A co to miało znaczyć? – Riddle zeskoczył z krzesła i podszedł do Nagini.
– Zrobiłam to w obronie własnej! – zawyło zwierzę.
– Oddaj Petera! - wrzasnął Lord.
Nagini, nie spuszczając wzroku ze swojego pana, wypluła poduszkę w czarne kucyponki.
– To nie jest Glizdek – warknął Voldy.
Z jamy gębowej węża wypadła książka. Riddle otworzył ją na pierwszej lepszej stronie i przeczytał jedno ze zdań: ,,Aczkolwiek pozycja 69 może być niewygodna dla niewprawionych ludzi".
– To sobie zatrzymam – powiedział z chytrym uśmieszkiem. Może to dlatego żadna ładna dziewczyna nie chciała się ze mną przespać więcej niż jeden raz - dlatego, że byłem niewprawiony, pomyślał. – Ale oddaj Glizdogona.
W końcu z jadaczki potworzycy wypadł obśliniony Glizdogon.
– Weź, potworku, zainwestuj w MagicTikTaki czy coś, bo tam się nie da oddychać! – powiedział, łapiąc oddech.
– On próbował mnie zgwałcić! – poskarżyła się Nagini, połykając na powrót poduszkę.
– Doprawdy? Peterze, czy to prawda? – zagrzmiał groźnie Czarny Pan.
Salazar, Rosier, Crabbe i Goyle dalej grali w pokera, zostając w samych bokserkach, Bella i Cyzia dalej rozmawiały o modzie, a Lucjusz Malfoy spał w najlepsze.
W tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpakował się dementor z tacą ciasteczek w rękach w białym fartuszku z napisem Kiss the cook i kucyponkiem w czapce kucharskiej.
– Ktoś chce ciasteczko?! – wykrzyknął na całą salę.
– Odejdź stąd, Melchiorze, albowiem czy nie widzisz, że tutaj wieje grozą? – powiedział Voldemort.
– Nie. Ale widzę, że Crabbe ma pięknie ogolone nóżki.
– Widzę, że muszę sięgnąć po drastyczniejsze środki – westchnął teatralnie i dobył różdżki. – Expecto Patronum!
Pojawiła się srebrna mgła, która w końcu przybrała kształt kucyponkowego jednorożca. Kucyponek, rżąc radośnie jak na kucyponka przystało, pognał do wyjścia, a zachwycony nim Melchior pogalopował za nim i razem opuścili ciemny loch.
Lord Voldemort opadł na krzesło, a właściwie wspiął się na nie i westchnął ciężko, dziwiąc się, że w jego armii są takie dekle i przygłupy.
– Żyrafki pasiaste, orangutanki zielone, puchate żmijki! Moje wy uszate rybki, milutkie tygryski, witam ja was wszystkich! – zaczął Voldemort.
Narcyza i Bellatrix zaczęły żywo dyskutować o nowej kolekcji ubrań Magnusa Bane'a, wiedząc, że przemówienia Czarnego Pana są długie i zwykle pozbawione sensu. Lucjusz Malfoy ziewnął przeciągle i położył głowę na blat stołu. Evan Rosier, Crabbe Senior, Goyle Senior i Salazar Slytherin zaczęli grać w rozbieranego pokera.
– Moje przystojne szkaradztwa... Zaraz, zaraz... Gdzie jest Glizdek?! – krzyknął Voldemort. Spod jego krzesła dało się słyszeć stłumione krzyki Petera Pettigrew. Czarodziej spojrzał pod siedzenie, ale zastał tam tylko stałego lokatora — Nagini.
– Nagini, czy wiesz może, gdzie jest Peter? – spytał węża.
Nagini postanowiła udawać głupią i z niewinną miną pokręciła łbem.
– Nie wiesz?
Z jej brzucha wydostał się kolejny wrzask mężczyzny.
– A co to miało znaczyć? – Riddle zeskoczył z krzesła i podszedł do Nagini.
– Zrobiłam to w obronie własnej! – zawyło zwierzę.
– Oddaj Petera! - wrzasnął Lord.
Nagini, nie spuszczając wzroku ze swojego pana, wypluła poduszkę w czarne kucyponki.
– To nie jest Glizdek – warknął Voldy.
Z jamy gębowej węża wypadła książka. Riddle otworzył ją na pierwszej lepszej stronie i przeczytał jedno ze zdań: ,,Aczkolwiek pozycja 69 może być niewygodna dla niewprawionych ludzi".
– To sobie zatrzymam – powiedział z chytrym uśmieszkiem. Może to dlatego żadna ładna dziewczyna nie chciała się ze mną przespać więcej niż jeden raz - dlatego, że byłem niewprawiony, pomyślał. – Ale oddaj Glizdogona.
W końcu z jadaczki potworzycy wypadł obśliniony Glizdogon.
– Weź, potworku, zainwestuj w MagicTikTaki czy coś, bo tam się nie da oddychać! – powiedział, łapiąc oddech.
– On próbował mnie zgwałcić! – poskarżyła się Nagini, połykając na powrót poduszkę.
– Doprawdy? Peterze, czy to prawda? – zagrzmiał groźnie Czarny Pan.
Salazar, Rosier, Crabbe i Goyle dalej grali w pokera, zostając w samych bokserkach, Bella i Cyzia dalej rozmawiały o modzie, a Lucjusz Malfoy spał w najlepsze.
W tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpakował się dementor z tacą ciasteczek w rękach w białym fartuszku z napisem Kiss the cook i kucyponkiem w czapce kucharskiej.
– Ktoś chce ciasteczko?! – wykrzyknął na całą salę.
– Odejdź stąd, Melchiorze, albowiem czy nie widzisz, że tutaj wieje grozą? – powiedział Voldemort.
– Nie. Ale widzę, że Crabbe ma pięknie ogolone nóżki.
– Widzę, że muszę sięgnąć po drastyczniejsze środki – westchnął teatralnie i dobył różdżki. – Expecto Patronum!
Pojawiła się srebrna mgła, która w końcu przybrała kształt kucyponkowego jednorożca. Kucyponek, rżąc radośnie jak na kucyponka przystało, pognał do wyjścia, a zachwycony nim Melchior pogalopował za nim i razem opuścili ciemny loch.
Lord Voldemort opadł na krzesło, a właściwie wspiął się na nie i westchnął ciężko, dziwiąc się, że w jego armii są takie dekle i przygłupy.
________________________
Witaicie!
Nie, Salazar, won mi od mojej herbatki! No. To cześć. Długo czekałam na ten rozdział. Jest, moim skromnym zdaniem (a Zuza pewnie się ze mną nie zgodzi), jednym z najlepszych w tym opku. Żeby nie było niedomówień — TO JEST DRAMIONE! HERMIONA POWIEDZIAŁA TAK PRZEZ ZAMIERZONĄ POMYŁKĘ!
Pozdrawiamy,
D&Z Company
Nie, Salazar, won mi od mojej herbatki! No. To cześć. Długo czekałam na ten rozdział. Jest, moim skromnym zdaniem (a Zuza pewnie się ze mną nie zgodzi), jednym z najlepszych w tym opku. Żeby nie było niedomówień — TO JEST DRAMIONE! HERMIONA POWIEDZIAŁA TAK PRZEZ ZAMIERZONĄ POMYŁKĘ!
Pozdrawiamy,
D&Z Company
Świetny rozdział xD Uśmiałam się. Nagini najlepsza ;D
OdpowiedzUsuńDorzucam się na telefon dla Drav
Pozdrawiam, Qeiko
P.S. Nie komentowałam wcześniej, bo ponieważ jestem tajnym agentem tajnej korporacji. Nie pytajcie jakiej, bo i tak wam nie powiem hyhyhy *rzuca bombę dymną*
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
Brońmy się bracia i siostry umarlaki!!! Nasza agencja została zinfiltrowana przez wroga!!!
Usuń*rzuca bombę z gazem trującym i owija się peleryną wampira*
Okey to było mega. Jak ta ręka Rona po nodze Harry'ego i wg.. Masakra na początku myślałam, że to Zabini. Rozdział jak zawsze cudowny.
OdpowiedzUsuńPS. Wiem jak to jest nie mieć telefonu pół roku temu sobie popsułam i musiałam mieć starego grata, a teraz mam nowego :)
Isia
Pozdrawiam Edka!!!
OdpowiedzUsuń(Ja też... *posyła nietoperzowi pożądliwe spojrzenie*)
Serio Robert? Serio...? Najpierw Sofia, potem Sebastian, drzwi a teraz Edek?! Że już nie wspomnę co żeś wyprawiał za życia...
Sebastian czuje się odrzucony. Mówi, że nie zaprosiłeś go do kwadratu ⬜. Cokolwiek to znaznaczy... No bo po co on miał go zapraszać do jakiegoś kwadratu? I po co im w ogóle jakiś kwadrat?
Usuń(To nie miejsce na takie rozważania...)
A to niby czemu?
(*nachyla się i tłumaczy jej to na ucho...*)
Aaaaa!!! *zakrywa uszy dłońmi, kręcąc głową i powtarzając jak mantrę "Mam dwa latka, dwa i pół. Sięgam głową ponad stół..."*
[Hmmm... Myślę, że to jeszcze za wcześnie na rozmowę o pszczółkach...]
(Oj tam... *wzrusza ramionami*nic jej nie będzie)
[*patrzy sceptycznie to na Sebastiana, zajmującego się swoimi paznokciami, to na zwiniętą w kącie, kiwającą się jak przy chorobie sierocej, bredzącą pod nosem coś o dwólatkach i cicho pochlipującą Zuzę..*]
*mruga zdziwiona*
UsuńPscułki to takie owadzi plawda Lobert?
(Tak, tak skarbie właśnie o to chodzi)
[Dajcie tym biednym dzieciom spokój i nie zwaracajcie im głowy takimi zboczeństwami!!!]
Atreyu? O jacich źbocieńśtwach muwiś?
[... Eee]
(Patrzcie jak elokwętnie...)
[Niech Artax jej wytłumaczyć!!! *chowa się za Sebastianem*]
(Bogowie kłaniajcie się wielkiemu bohaterowi.
*odgania się od piszczącego tłumu gejów*
*popada w stupor kiedy do jego martwego mózgu dociera fakt że atakuje go tłum PISZCZĄCYCH gejów*)
Tio jeść jus lekkie psiegieńcie. o_O
*zamyka Roberta w szafie*
Oń jeść mój i się nie dziele!!!
Sebastian! Cio ty tam do jaśnego smelfa lobisz? Jeszcze Leo cie znajdzie!!!
Usuń(Już, już... *nagle dociera do niego sens ostatniego zdania Oli* Jak to do cholery?! A ja?)
>Ty możesz zostać ze mną! Mój ty mysiu-pysiu kolorowy!!! *głaszcze go po policzku* Zeberko pasiasta... *bierze wyrywającego się Sebastiana na kolana* Moja przeurocza rybko puszysta!<
(Pomocy!)
Aaaaa!!! To Leo! Chowaj się kto może! Ratuje swoje dzieci i zwierzęta! *chowa się w schronie Olgi*
*syczy*
UsuńNie oddam Lobelta...
*do jej zmasakrowane go przez egipskich kapłanów mózgu dociera że w jej pokoju jest Leo*
AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!
*chwa się z Zuzą do schronu przeciw pedofilowego*
No, teraz to mamy się czas pouczyć... Zuza odmień mi przez osoby czasownik "se lever".
(*Z hukiem otwiera dzwi szafy i wyjeżdza z niej w zbroi i na białym rumaku*
*wyciąga Andúrila*
Uciekaj mój ukochany!!!
*ignoruje tłum piszczących i mdlejących gejów i nie tylko po czym atakuje Leo*)
Zuza! Nie oglądaj walki tylko odmień mi teraz czasownik "s'habiller"!
Ciiiii... Robi się ciekawie
Usuń*wyciąga popcorn*
*patrzy to na podręcznik do francuskiego to na walkę Roberta z Leo*
Usuń*podejmuje ważne życiowe decyzje*
...
DAWAJ ROBERT ZABIJ TEGO PEDOFILA!!!
(*atakuje*)
A jej... Biedna Nagini xD Chciał ją zgwałcić? Tylko dlaczego to się nie wyjaśniło? :/ Ale jak go wypluła... Fuj >.<
OdpowiedzUsuńHehe. Jak wpadł ten Dementor, to się uśmiałam xD
Ale biedny Harry! Ja myślałam, że pod stołem jest Blaise, a to Ron! I pomyśleć, że chciał to zrobić Hermionie xD
Hehe. Z tymi robalami to było dobre :3
Ok. Nie rozpiszę się, bo jak zwykle mam sporo do czytania :P
Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! ;***
madziula0909
Moja klasa gra na matmie w pokera rozbieranego xD
OdpowiedzUsuńZa to ja gwałcę ,,niewinne" dziewice.
Usuń(Drav? Powiedz mi proszę CZYM ty je gwałcisz?!)
Usuń*nuci*
...Hej dzieci, jeśli chcecie...
Zobaczyć smerfów las...
Na pewno nie herbatką.
UsuńMoże... Klamką?
Nie pocałowałabym takiego kucharza... xddd
OdpowiedzUsuńW sumie, to Nagini nie powinna jeść Glizdka!
Bo się czymś ona zatruje!!!
Hahah! Nie rozbierajcie się przy Goyle'u Sr. jeśli macie coś z rybkami. Dziwactwa są dziedziczne..
*paczy znacząco na kuzynkę*
Pozdro! I Weny!
Dalia
kolejne-pokolenie-hogwartu.blgospot.com